Od Aleksnadra Wierietelnego do Jakuba Placzkiego – kto pracuje na sukces Justyny Kowalczyk.

Aleksander Wierietielny

Ostatnio wielki milczek, choć wcześniej uwielbiał rozmawiać. Gdy już się w Soczi odezwał, to było z hukiem. W wywiadzie dla radia w przeddzień biegu na 30 km trener powtórzył, że chciałby odejść na emeryturę, i pierwszy raz zadeklarował, że to już przesądzone – kończy po Soczi. Dziennikarz przekonywał, że wywiad jest aktualny, trener – że nie, że wywiad był z września, a on wcale już kończyć pracy nie chce.

Tak czy owak, Wierietielny ma o czym opowiadać. Syn Ukrainki i Rosjanina z okolic Hrubieszowa, urodzony w fińskim obozie dla uchodźców w Porkkala Udd. Wychowany w Kazachstanie (jego siostra wciąż mieszka w Pawłodarze), gdzie się nauczył biatlonu. Wykształcony w Ałma Acie, a potem w Moskwie, gdzie poznał studentkę z Polski Barbarę Piątkowską. Przyjechał za nią do Polski, mieszka tutaj już od 30 lat, od 20 ma obywatelstwo i prezydenckie ordery za medale zdobywane najpierw z Tomaszem Sikorą, potem z Justyną Kowalczyk. W Polsce, nie wiedzieć czemu, uważany jest za Białorusina, choć nic wspólnego z Białorusią nie ma. Mówi o sobie: „W papierach już Polak, ale ciągle czuję się Ruski”. Kucharz drużyny, jej księgowy, kiedyś również, dopóki rozmawiał, jej nieformalny rzecznik. „Trener dobra rada” w sprawie dbania o zdrowie – również nas rozlicza z tego, czy nosimy czapki. Mól książkowy – jak Justyna i jej sparingpartner Maciej Kreczmer. Pochłania niemal wszystko poza kryminałami. Ma tytuł doktora, specjalisty od przygotowań wysokogórskich sportowców. Bardzo porywczy, bardzo uparty, bardzo lojalny. Półtora roku temu przeprowadził się z Wałbrzycha do Poronina. To wokół tego nowego domu ma na emeryturze „trawkę kosić”. I mniej więcej od czasu przeprowadzki zapowiadał w kilkunastu wywiadach, że Soczi będzie metą jego kariery. Musiał się zdziwić, że stało się to taką sensacją podczas igrzysk.

Maciej Kreczmer

Siła spokoju zwana Maćmanem. Albo, legalnym dopingiem – tak go czasem nazywają w sztabie Justyny, bo jako sparingpartner ma jej pomagać w przekraczaniu granicy bólu, zmuszaniu się do tego, do czego sama nie byłaby zdolna. Ścigają się podczas krosów po Tatrach, na rowerach w Hiszpanii, na nartach w Nowej Zelandii. Zimowa wspinaczka na Alpe Cermis to nic w porównaniu z tym, jak są w stanie skatować się latem. Justyna kiedyś poprosiła Maćka o pomoc, bo uznała, że samotne treningi już donikąd nie prowadzą. Potrzebowała nowego impulsu, a musiała szukać na sparingpartnera mężczyzny, bo nie było w Polsce biegaczki, która by ją pociągnęła w górę. Znali się wcześniej z Kreczmerem ze wspólnych treningów i lubili. Dzięki niemu Justyna biega lepiej, a on dzięki Justynie jeszcze startuje. – Norweżki nie chcą go podkupić? – pytałem kiedyś Justynę. – Jeśli podkupią – odpowiedziała – to też będą sobie musiały zoperować kolana jak ja.

Rafał Węgrzyn

Początkowo serwismen, dziś również asystent Wierietielnego, przejmujący od niego coraz więcej obowiązków, zwłaszcza jeśli chodzi o organizację pracy serwismenów, księgowość, wyjazdy. To on jest często pośrednikiem między Justyną i trenerem a związkiem. Chodził do tej samej szkoły sportowej w Zakopanem co Justyna. Też najpierw trenował z nią w kadrze, a potem dołączył do sztabu. Pochodzi z Ustrzyk, ale jako jedyny z Polaków z drużyny mieszka w Warszawie, a nie na południu. Jak sam o sobie mówi, w sztabie serwismenów są z Peepem Koidu spokojni, by Mateusz Nuciak i Are Mets mogli być porywczy. Tak jak Peep jest nierozłączny z Are, tak Rafał z Mateuszem. Razem się zajmują nartami do stylu dowolnego, razem się trzymają po pracy. Nawet córki urodziły im się w odstępie ledwie trzech dni.

Mateusz Nuciak

Najmłodszy w sztabie. Oczywiście też były biegacz, jeszcze w 2011 roku przy okazji pracy w sztabie próbował startów w Pucharze Świata. Jak kiedyś opowiadała Justyna, zawsze najbardziej elegancki w drużynie. Mąż niedawnej wicemiss Polonii. Wychował się na Podhalu, 20 kilometrów od Justyny. To dzięki niemu Kowalczyk zaangażowała się w akcje charytatywne na rzecz „mukoludków”, jak je nazywa, czyli dzieci chorych na mukowiscydozę. Z takimi dziećmi pracuje mama Mateusza.

Are Mets

Szef sekcji estońskiej, czyli magików od stylu klasycznego. To on, gdy przychodził do sztabu Justyny w 2009 roku, zdecydował, że do pomocy dobierze sobie właśnie Peepa Koidu. Dobrał go jak yin do yang. Are mówi wszystko, żeby Peep nie musiał mówić nic. Are jest kontaktowy, z Peepem trudno wymienić „dzień dobry”. Choć w sztabie opowiadają, że gdy się młodszy z Estończyków rozkręci, też bywa wesoło. Are smarował już narty do biegów po cztery olimpijskie złota. Najpierw Andrusowi Veerpalu w Salt Lake City i Turynie, potem Justynie w Vancouver i Soczi. Mówi, że w Estonii mają kilka różnych słów na śnieg w zależności od rodzaju. Tylko samego śniegu im ostatnio brak. A on może o śniegu i o dobieraniu smarów mówić bez końca.

Nie był narciarskim biegaczem, jego miłość to rower górski. Startuje w kolarskich maratonach. Jego syn zginął w wypadku podczas treningu na nartorolkach.

Peep Koidu

To on – w tym sezonie na zmianę z Ulfem Olssonem – odprowadza Justynę na start, oddaje jej narty, a plecak zabiera i zwraca potem na mecie. Był biegaczem, więc wie, że czasem przed startem biegacz najbardziej potrzebuje tego, by nikt się do niego nie odzywał. A on nie lubi się odzywać. Obaj z Are mają już propozycje z zagranicy na wypadek, gdyby Justyna jednak skończyła karierę. Dziś w estońskich biegach nie ma wielkich gwiazd, więc to oni czasami bywają bohaterami. Zdarzyła się nawet kiedyś wielka owacja w Otepää, gdy przyjechali tam na zawody razem z Justyną.

Ulf Olsson

Jego przyjście do sztabu Justyny było przełomem. Szwed pracował z Polakami w latach 2007-09, zarabiał wtedy więcej od Wierietielnego i sam trener na to nalegał, bo wreszcie spadł mu z głowy problem smarowania nart do stylu łyżwowego. – Już pierwszy sezon po jego przyjściu skończyłam na podium Pucharu Świata, choć często wtedy chorowałam – wspomina Kowalczyk.

Ulf najpierw przyszedł ze sztabu Kate!riny Neumannovej, by w 2009 odejść do Norwegów, gdzie od lat pracuje jego starszy brat Perry, zaufany serwismen Marit Bjorgen. Norwegowie przed obecnym sezonem podziękowali mu za współpracę, a Justyna z powrotem go zaprosiła. Jak Mets zbiera złota w stylu klasycznym, tak Olsson w dowolnym, zwłaszcza na 30 km. Ostatnie trzy medalowe biegi na trzydziestkę dowolnym przed Soczi wygrały zawodniczki Olssona: Neumannová na igrzyskach w Turynie, Justyna na mistrzostwach świata w Libercu i Therese Johaug w MŚ w Oslo. Teraz jest zmiana: wygrała Marit na nartach spod ręki Perry’ego Olssona. Jak mówi Ulf, z bratem rozmawiają o nartach cały czas, ale o swoich sekretach – nigdy.

Przemysław Iżycki

Fizjoterapeuta. Najkrócej mówiąc: człowiek, który poskromił ból piszczeli. Dołączył do sztabu w tym sezonie, gdy Justyna uznała, że musi spróbować czegoś nowego, bo biegi stylem łyżwowym stają się nie do zniesienia przez problemy z piszczelami. Iżycki pracował z lekkoatletami, m.in. Szymonem Ziółkowskim i Anitą Włodarczyk. Wbijał w piszczele Justyny igły, rozluźniał mięśnie. Zadziałało. O piszczelach już od dawna z Kowalczyk nie rozmawiamy. Inna sprawa, że miały potężną konkurencję ze strony złamanej stopy, otartego ścięgna Achillesa i odmrożonych palców.

Jakub Placzki

Fizjoterapeuta i trener przygotowania motorycznego z Carolina Medical Center, dba o odnowę biologiczną Justyny.

FIZJOKLINIKA - KONTAKT

Masz pytania lub wątpliwości?

FIZJOKLINIKA

ul. Nowogrodzka 62 c

02-002 Warszawa

KONTAKT

tel 533 606 606

tel 533 696 696

fizjoklinika@gmail.com

GODZINY OTWARCIA

pon - sob: 8:00-20:00

Wyślij wiadomość